image_1

Witamy na stronie

image_2

Oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego w Nekli

*****PREZES- Mirosław Kowalski***** WICEPREZES- Stanisława Wydrzanka*****SEKRETARZ- Alicja Matuszak*****SKARBNIK- Emilia Łuczak*****

Kto zatrudni wredną polonistkę?

14.8.2013    Gazeta Wyborcza    str. 3   Kraj

    Aleksandra Pezda    Związek Nauczycielstwa Polskiego   

Zwolnieni z pracy nauczyciele uparcie szukają pracy w... szkołach. Nikt nie pomaga im odnaleźć się w nowej sytuacji.

 

Trzeba było sporej przyczepki na kółkach, żeby zabrać ze szkoły cały dobytek dyplomowanej nauczycielki Elżbiety Orzech. Przez 14 lat uczyła języka polskiego w Sielcu, małej wsi pod Rzeszowem.

Szkołę właśnie zlikwidowano, dzieci przeniesiono do szkoły w innej wsi, po sąsiedzku. Nie było tam miejsca dla drugiej polonistki. Elżbiety to nawet nie dziwi - ostatnio na jej lekcje przychodziło po troje albo pięcioro dzieci w każdej klasie. W szkole, do której zostali przeniesieni jej uczniowie, klasy są niewiele liczniejsze.

            - Od dziecka marzyłam, żeby być nauczycielką. Teraz muszę się z tym pożegnać - mówi mi Elżbieta. Czasem z tego powodu płacze, nawet przy ludziach, na ulicy. Dobrze wie, że w szkole dla wielu nauczycieli pracy więcej już nie będzie. - Muszę się przekwalifikować. Jestem na to gotowa. Tylko nie wiem, co ja teraz właściwie mogę robić. Koleżanki próbowały znaleźć pracę w sklepie, ale usłyszały, że mają zbyt wysokie kwalifikacje. Kto zatrudni wredną polonistkę? - mówi.

 

Rekordowe zwolnienia

W podobnej sytuacji może być w tej chwili ponad 7 tys. nauczycieli, drugie tyle może mieć obcięte etaty - to szacunki Związku Nauczycielstwa Polskiego i MEN. W zeszłym roku pracę straciło tyle samo belfrów. Główny powód - niż demograficzny; w ciągu ostatnich pięciu lat liczba uczniów spadła o ponad milion, teraz jest ich w szkołach ok. 4 mln. Dotąd liczba nauczycieli się nie zmniejszała. Niż najbardziej dotyka teraz szkoły podstawowe i gimnazja.

            Innym powodem zwolnień jest zmiana programu nauczania w liceach i technikach - uczniowie wybierają specjalizacje z przedmiotów ścisłych albo humanistycznych. Tych, na które nie postawili, uczyć się będą tylko w uzupełniających blokach. To automatycznie zmniejszyło liczbę godzin w wielu nauczycielskich specjalnościach, zwłaszcza w przedmiotach ścisłych. Nie ma też efektu, na który liczył rząd: że rodzice masowo poślą do szkół sześcioletnie dzieci - nadal wolą zostawić maluchy w przedszkolach.

            W szkołach pracuje prawie pół miliona nauczycieli, do tego dochodzą poradnie, kuratoria i inne instytucje oświatowe - według danych MEN na etatach nauczycielskich w Polsce jest 661 tys. osób.

 

Umiem tylko uczyć

Co robią teraz zwolnieni nauczyciele? Za dwa tygodnie będą musieli wybierać - inna praca albo bezrobocie.

Sprawdziłam sytuację kilkunastu zwolnionych nauczycieli albo z obciętymi etatami. Poza informatykami, którzy mają prostą drogę do pracy w firmach komputerowych, żaden z moich rozmówców nie myśli o tym, żeby się trwale przekwalifikować. Nie mają lepszego pomysłu niż praca w szkole albo w sposób podobny jak w szkole.

            Dorota Jagas, wuefistka i nauczycielka świetlicy z Warszawy, od 30 lat w zawodzie, rok temu zostawiła pracę w szkole, z którą była związana przez kilkanaście lat, ponieważ znalazła inną bliżej domu. I to był błąd. Dostała tam tylko umowę na czas określony. Umowa właśnie się skończyła, a na miejsce Doroty wróciły nauczycielki z urlopów na poratowanie zdrowia. W starej szkole nie ma miejsc, bo samorząd w Warszawie nakazał z oszczędności zagęszczać klasy. Ma być minimum 26 uczniów w jednej, więc możliwości pracy skurczyły się w całym mieście.

            Dorota obeszła już w maju ponad 20 szkół w całym mieście. W żadnej nie dostała nawet obietnicy luźnych godzin, ale wszędzie zostawiła CV. Jest imponujące - dwa fakultety i podyplomówki menedżera sportu i seksuologii. Zrobiła nawet kurs z parapsychologii. - Nie ma pracy dla młodych wuefistów w całym mieście, a co dopiero dla kobiety w moim wieku - martwi się, ale ciągle jeszcze liczy na to, że coś sobie znajdzie w szkołach w mieście na koniec wakacji. Na razie leczy głos, bo ochrypła po akcji „Lato w mieście”, do której zatrudniła się, żeby dorobić na czarną godzinę.

            50-letnia Anna uczy muzyki w Warszawie ponad 20 lat. Kiedyś miała półtora etatu, odmawiała brania nadgodzin. Od września ma zarezerwowanych tylko pięć godzin. W drugiej szkole, gdzie dotąd pracowała, dyrektor wolał przyjąć na dodatkowe godziny emeryta, bo tak jest taniej.

            Anna rozpacza: - Całymi godzinami śledzę portale z ofertami pracy dla nauczycieli. Nic nie ma. Dlaczego państwo płaci emerytowanemu nauczycielowi za dodatkowe godziny w szkole, a mnie odsyła na bezrobocie?

Agata 13 lat prowadziła zajęcia z fizyki i techniczne w gimnazjum w małym mieście na Śląsku. Jej szkoła została zlikwidowana, to trzecia w ciągu dwóch lat w tym samym mieście. Pięcioro nauczycieli idzie na bruk. Agata pracy nie traci, ale zostanie jej mniej niż pół etatu, podobnie jak 20 innym nauczycielom, którym samorząd obiecał, że tak od razu po likwidacji ich nie zwolni.

            Jednak jak się utrzymać za tysiąc złotych? Agata planuje otworzyć własną firmę. Chce prowadzić warsztaty dla dzieci - zaproponuje doświadczenia z fizyki, bo jej zajęcia z elektroniki w szkole zawsze się cieszyły dużym uznaniem, a uczniowie dzięki temu poprawiali wyniki egzaminów z przedmiotów ścisłych.

Jacek, 15 lat pracy, informatyk w podstawówce na Śląsku. Musi się podzielić etatem z inną nauczycielką, zostanie mu pół etatu. Zarabiałby 1 tys. zł. Zatrudnił się więc dodatkowo w firmie jako serwisant sprzętu, otwiera też własny biznes z usługami informatycznymi.

 

Kto pomoże zwalnianym

Raport Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej i Małopolskiego Instytutu Samorządu Terytorialnego i Administracji z kwietnia pt. „Wykorzystanie przez jednostki samorządu terytorialnego potencjału intelektualnego nauczycieli wypadających z zawodu w latach 2011 i 2012” głosi, że wielu zwolnionych nauczycieli nie podejmuje żadnych działań, żeby zmienić zawód. Raczej biernie oczekują zmiany sytuacji w lokalnej oświacie i powrotu do pracy w szkole. Autorzy raportu ostrzegają: „Nauczyciele mogą na stałe zasilić szeregi bezrobotnych”. W ubiegłych latach najczęściej tracili pracę wuefiści, nauczyciele biologii i przyrody, języków obcych, matematyki, informatyki i języka polskiego. Jeśli się przekwalifikowywali, to głównie na pracę biurową w działach kadr, księgowości czy w biurach rachunkowych. Niewielu zakłada własny biznes.

            W połowie lipca ministra edukacji Krystyna Szumilas obiecała w wywiadzie dla „Gazety” rządowy program pomocy nauczycielom, którzy stracili pracę. - Będzie coraz mniej miejsc pracy z dziećmi w szkole. Musimy myśleć, co zaproponować nauczycielom, by wykorzystali swoje umiejętności. A nauczyciele powinni brać pod uwagę zmianę zawodu - mówiła. Jako propozycje wymieniała pracę w przedszkolach i nauczanie dorosłych. W tym samym czasie minister pracy i pomocy społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz namawiał nauczycieli, żeby szukali pracy w żłobkach albo jako tzw. asystenci rodziny (pracownik pomocy społecznej delegowany do pomocy niewydolnym rodzinom). Mówił też, że przygotuje urzędy pracy do tego, aby doradzały zwalnianym nauczycielom. - Do września będziemy mieć oferty dla nauczycieli - obiecał.

            O programie rządowym ani o ofercie ze strony urzędów pracy na razie nic nie słychać. Nauczyciele, z którymi rozmawiałam, nie mają pojęcia o istnieniu zawodu asystent rodziny. Nawet gdyby chcieli się tego podjąć, nie wiedzą ani dokąd się udać, ani co się z taką pracą wiąże.

            Również związki zawodowe nie spieszą z pomocą i doradztwem dla zwalnianych - czekają na koniec wakacji, bo liczą na to, że w ostatnich dniach przed początkiem roku szkolnego część zagrożonych zwolnieniami belfrów jeszcze złapie jakieś godziny. Prezes ZNP Sławomir Broniarz powtarza, że liczy na ofertę ministra pracy. Szef oświatowej „Solidarności” Ryszard Proksa nawołuje zaś, żeby szkoły przydzieliły zwalnianym nauczycielom nadgodziny, choć wiadomo, że samorządy się na to nie zdecydują, bo taniej jest dopłacić trochę do istniejących pełnych etatów nauczycielskich, niż opłacać dodatkowy ZUS nauczycielom zatrudnionym na etaty cząstkowe.

            Ani rząd, ani związki nie wpadły na pomysł założenia infolinii, która zbierałaby dla nauczycieli oferty pracy, albo zatrudnienia doradcy zawodowego, który pomógłby nauczycielom rozpoznać ich sytuację i możliwości na rynku pracy.

 

Nauczyciele biernie czekają na zmiany

Sprawdziliśmy sytuację kilkunastu zwolnionych nauczycieli albo tych z obciętymi etatami. Poza informatykami, którzy mają prostą drogę do pracy w firmach komputerowych, żaden z nich nie myśli o tym, żeby się trwale przekwalifikować. 

2024 © Wszelkie prawa zastrzeżone ZNP Nekla